Rysopis znaleziony po latach

Czas trwania: 62 min.

Scenariusz i reżyseria: Sławomir Rogowski, Stanisław Zawiśliński
Zdjęcia: Jerzy Grabowski
Muzyka: Włodzimierz Pawlik
Montaż: Daniel Sokołowski

Film dokumentalny o Wojciechu Jerzym Hasie

Legenda

Kiedy zapytać Polaków o najważniejszych polskich twórców filmowych, nazwisko Wojciecha Jerzego Hasa nie dla wszystkich będzie pierwszym wyborem. Ale już – na przykład – w Stanach będzie inaczej. Dla Amerykanów Has jest twórcą kultowym, wszak sam Carlos Castaneda wkładał w usta swego legendarnego szamana Don Juana fragmenty fabuły „Rękopisu znalezionego w Saragossie” – filmu, o którego wersję reżyserską (w istocie oryginalną całość, wersja eksportowa została skrócona o mniej więcej godzinę) upominali się Francis Ford Coppola i Martin Scorsese, producenci pierwszej cyfrowej rekonstrukcji „Pamiętnika”. A skoro mowa o rekonstrukcjach – odnowione „Sanatorium pod klepsydrą” zostało szybciej wydane na DVD (przez tych samych producentów – mistrzów światowego kina) w Stanach niż w Polsce. A warto jeszcze do tego dodać wielki, wcześniejszy o kilkanaście lat, sukces „Jak być kochaną” z Barbarą Kraftówną na festiwalu w San Francisco, który przed nią otworzył amerykańskie sceny, zaś Hasa uczynił rozpoznawalnym za Oceanem.

W Polsce Has był rozpoznawalny już o swojej pierwszej fabuły – niezapomnianej „Pętli” według Hłaski z wielkim Gustawem Holoubkiem, przegrywającym życie z alkoholizmem. A potem były polemizujące otwarcie ze Szkołą Polską i jej mitami „Jak być kochaną” i „Szyfry” – tym boleśniejsze, że mające w centrum bohaterów granych przez Zbigniewa Cybulskiego, ikonę nurtu wprowadzającego polskie kino na światowe ekrany.

Sęk w tym, że Wojciech Jerzy Has reprezentował inny model kina – oparty na markowej literaturze, wysmakowany, daleki od politycznej bieżączki (co nie znaczy – apolityczny), wymyślony od początku do końca, wręcz przetrawiony przez swego twórcę. To model fellininowski, wirtuozerski. To dlatego kino Hasa zaskakuje na każdym etapie realizacji – począwszy od precyzji scenopisów, gdzie wpisywano nie tylko oczekiwany efekt końcowy, ale i sposób jego osiągnięcia.

To, w jaki sposób Has realizował swoje filmy, to jeden z przyczynków do legendy. Przyczynek drugi to lista tytułów, których twórcy „Sanatorium pod klepsydrą” i „Pamiętnika znalezionego w Saragossie” nie udało się zrealizować. Jakie – na przykład – mogłoby być „Wesele” Wyspiańskiego w ujęciu Hasa, gdyby nie ubiegł go (o krok) Wajda? A „Czerwone tarcze” według Iwaszkiewicza czy legendarny „Osioł grający na lirze”, inspirowany „Eposem o Gilgameszu”, którego plany realizacji storpedował stan wojenny, a który miał być powrotem Hasa do wielkiego kina – wszak po „Sanatorium”, nieprzychylnie przyjętym przez władze obrazie kultury polskich Żydów, reżyser długo musiał czekać na swoją szansę.

Godząc się z goryczą na tę przedłużającą się przerwę w aktywności twórczej, Wojciech Jerzy Has zwrócił się w stronę, która wydaje się naturalna dla prawdziwych mistrzów – kreowania swoich następców. To kolejna legendarna nić biografii Hasa: jako nauczyciel nowych pokoleń reżyserów przeszedł do legendy łódzkiej Szkoły Filmowej, wpisując się w grono jej najbardziej efektywnych nauczycieli – obok Bohdziewicza, Bossaka, Karabasza, Wójcika czy Sobocińskiego, stając się w latach 90. XX wieku niemal ikoną szkoły.

O tym wszystkim opowiada film „Rysopis znaleziony po latach” Sławomira Rogowskiego i Stanisława Zawiślińskiego – dzieło niezwykłe jak niezwykła była droga życia Wojciecha Jerzego Hasa. Nie jest to jeszcze jedna relacja o wielkim artyście, któremu nie dane było zrealizować swych wielkich projektów. Wręcz przeciwnie – kiedy spojrzeć na listę 120 polskich tytułów na 120-lecie kina, opracowaną pod egidą Muzeum Kinematografii, okaże się, że zawiera ona pięć tytułów Hasa, w tym dwa – „Rękopis znaleziony w Saragossie” i „Sanatorium pod klepsydrą” – w pierwszej piątce. Pięć z piętnastu – już ten rewelacyjny wynik zasługuje na szacunek i uwagę, na miejsce w historii polskiego kina. Ale Rogowski i Zawiśliński nie ograniczają się do podręcznikowego przekazu. Do swego filmu zaprosili kilkunastu bliskich współpracowników i uczniów Hasa, by opowiedzieli, na czym polega niezwykłość Hasa – człowieka i jego dzieła. Wielu spośród nich – Gustaw Holoubek, Kazimierz Kutz, Konstanty Lewkowicz, Maciej Putowski czy Jadwiga Has, by wspomnieć zaledwie niektórych – już nie żyje, ale ich wypowiedzi pozostają świadectwem pokolenia, które uczyniło polskie kino wielkim. Przywołany przez twórców filmu obraz przemawia do widza – nie tylko wypowiedziami samego mistrza Hasa, ale przede wszystkim przytoczonymi anegdotami i potwierdzonymi materiałami archiwalnymi faktami – z życia artystycznego i prywatnego. Okazuje się, że wystarczy godzina, by zyskać pewność: Wojciech Jerzy Has był niepowtarzalny, był jedyny, był – i jest – legendą.

Konrad J. Zarębski